Istnieje wiele powodów, dla których warto wybrać się nad polskie morze w zimowe miesiące. Można tu ich wymienić wiele. Poczynając od wysokiego stężenia jodu, poprzez brak tłumu turystów, kończąc na atrakcyjnych cenach poza sezonem. Jednak tyle już napisano na ten temat, że nie ma sensu tego powielać. Czy warto jeździć nad Bałtyk zimą? Warto! Ale warto też mieć świadomość pewnych „niespodzianek”, które na nas czekają.
Poza tym to mój pierwszy wpis na blogu, który będzie całkiem subiektywny!
Jastrzębia Góra.
W tym roku sentymentalnie wybrałam Jastrzębią Górę. Oczywiście usłyszałam: „Z małym dzieckiem nad morze zimą? Po co?”. Przekornie odpowiadałam, że cała Polska w Zakopanem, więc uciekamy w drugi koniec kraju.
Przekornie, czy nie, ale dużo w tym prawdy. W lutym nie odbywają się zawody w kategorii: sport narodowy – rezerwacja miejsca na plaży od 5-6 rano. Zimowe miesiące to czas, gdy plaże są dzikie, puste i prawdziwe. Jeżeli ktoś chce wyciszyć się, odpocząć od zgiełku i tłumu, to właśnie wtedy. Szum morza, wiatr, krzyk ptaków i ten spokój. Przeszywający spokój. Cisza i spokój panują nie tylko po zajściu na plażę. Tak jest w całym miasteczku, które poza sezonem świeci pustkami.
Dlatego każdy, kto potrzebuje ciszy i spokoju będzie zadowolony. Nuda? To już indywidualne upodobania. Jedni potrzebują do wypoczynku mnóstwa atrakcji, inni wspomnianego już spokoju.
Spacery po plaży, lasem po klifach oraz po wyludnionym miasteczku bardzo nam się podobały. Może aura nas nie rozpieszczała, ale to był nasz czas i czas dla siebie. Swoją drogą w 5 dni przerobiliśmy chyba 4 pory roku: od śniegu po mocne słońce. A co poza spacerami?
Lokalne atrakcje turystyczne – Latarnia morska w Rozewiu.
Zawsze kojarzy mi się ze Stefanem Żeromskim i Wiatrem od morza. Dwugodzinny spacer w obydwie strony i cała latarnia dla nas. Minęliśmy dwie rodziny, poza tym pusto. Latem zazwyczaj trzeba stać w sporej kolejce aby móc zwiedzić wnętrze latarni. Podobno ta latarnia daje najmocniejsze światło na całym Wybrzeżu. Warto zaznaczyć, że latarnie są dwie, ale tylko jedna udostępniona jest dla turystów.
Kupujemy bilety (normalny 7zł, ulgowy 5 zł) i wpinamy się po schodach, po drodze oglądając mini wystawy. A na górze – piękna panorama. Z lewej strony rozciąga się widok na Jastrzębią Górę i Tupadły, na wprost Bałtyk, z prawej zaś widać sam koniuszek Helu.
Obelisk Gwiazda Północy. Lisi Jar.
Jastrzębia Góra, a dokładniej – plaża jest najdalej wysuniętym na północ punktem naszego kraju. Przypomina o tym Gwiazda Północy, która znajduje się ponad plażą, na klifie. Pomnik jest obowiązkowym miejscem w trakcie spaceru po okolicy.
Warto zajść do Lisiego Jaru. Bardzo mroczny i tajemniczy zakątek. Niestety z wózkiem spacerowym – odradzam.
Muzeum figur woskowych w Jastrzębiej Górze.
Nie warto! Szkoda czasu i pieniędzy. Bilet rodzinny 45 zł! Kilkanaście kiczowatych figurek, tandetny wystrój i okropna muzyka w tle. Plastikowe postacie z bajek jak z koszmarnego snu. Chociaż … fajnie było posiedzieć na ławeczce z Forrestem Gumpem.
Hotel – Papaj Resort
Hotel, w którym rodziny z małymi dziećmi nie będą narzekać na nudę.
- Duża, bezpieczna i dobrze wyposażona sala zabaw dla dzieci.
- Basen i brodzik. Basen dość kameralny, ale dzieci nie potrzebują olimpijskich długości.
- Uwaga … winda, która okazuje się być sporą atrakcją dla maluchów.
- Oczywiście w restauracji foteliki do karmienia, kącik zabaw, menu dla maluchów, etc.
- W trakcie ferii zimowych odbywają się codziennie zajęcia tematyczne pod opieką animatorów. Ale to już opcja dla dzieci nieco starszych (myślę, że od około 3 roku życia).
Papaj oferuje również strefę saun, z której niestety nie skorzystaliśmy. Jest też siłownia. Nie jestem ekspertem w tym temacie, ale chyba całkiem dobrze wyposażoną.
Miasteczko.
Amatorzy kramów z pamiątkami, gofrów i cymbergaja będą zawiedzeni. Próżno szukać tych „atrakcji” poza sezonem. Ulice Jastrzębiej Góry w okresie zimowym świecą pustkami. Trochę jak miasto-widmo. I to jest piękne! Nie dość, że plaże wolne od parawanów, to ulice wolne od jarmarcznego kiczu i tandety! Wszechogarniający spokój, cisza i zapach lasu i morza. Tyle!
Oczywiście jest kilka sklepów z pamiątkami, które są czynne przez cały rok oraz 2-3 sklepy spożywcze. Wspomnę tu o Cukierni i piekarni Konkol (ul. Rozewska) – mają ogromny wybór pieczywa, ciast, ciastek i ciasteczek. Wszystko świeżusieńkie i bardzo smaczne. Na miejscu można też wypić kawę i herbatę, a w sezonie skusić się na gofra.
Niespodzianki? W Jastrzębiej Górze nie ma bankomatu! Podobno można wypłacić pieniądze w Polo Markecie, ale tylko przy zakupach powyżej 50 zł i kwota wypłaty to max 300 zł … Wiecznie żywe bareizmy …
A może nad morzem do SPA?
Bogatą ofertę SPA & Wellness oferuje Dom Wczasowy (Hotel) Zew Morza:
- Terapia bólu kręgosłupa.
- Świat odprężenia i masażu.
- Pielęgnacja ciała, stóp i dłoni.
- Zabiegi wyszczuplająco – antycellulitowe.
- Zabiegi i kosmetyka twarzy.
Skorzystaliśmy! Masaż relaksacyjny i masaż klasyczny – godzina niesamowitego relaksu i odprężenia. Pełen profesjonalizm Pani, która masaże wykonywała. Mała też się nie nudziła. Obok gabinetów SPA znajduje się całkiem fajna sala zabaw dla maluchów.
Gdzie zjeść w Jastrzębiej Górze poza sezonem?
Będzie bez lukru i cukru. W lutym mieliśmy do wyboru trzy czynne restauracje w centrum Jastrzębiej Góry. Ktoś, komu zdarza się tam bywać, wie które mam na myśli. Nie jestem znawcą, ani krytykiem kulinarnym. Lubię smacznie zjeść i przy okazji nie nabawić się dolegliwości żołądkowych. Dlatego z czystym sumieniem powiem, że zjeść można tylko w Kredensie (ulica Kaszubska). Zresztą pełen lokal ludzi poza sezonem chyba o czymś świadczy?
Restauracja ma ciekawe i dość duże menu: przekąski na zimno i ciepło, zupy, spory wybór ryb i mięs. Do tego pizza na cieniutkim cieście, podawana do niej oliwa, a nie jakieś tam sosy, które mają zabić smak. Zupa pomidorowa z ryżem, grillowany łosoś z masełkiem czosnkowym, a na deser truskawki zapiekane w koglu moglu to moje typy. Porcje solidne, a ceny przystępne. Gdybym miała znaleźć jakiś minus, to będzie to obsługa kelnerska. Ale pyszny obiad z deserem pozwala przymknąć na to oko. To Kredens.
Czy cały pobyt Jastrzębiej jedliśmy w Kredensie? Nie. 6 kilometrów od Jastrzębiej Góry na zachód leży Karwia. To rzut beretem, a w Karwi czeka nas prawdziwa uczta smaków. Gdzie?
Piwniczka u Jerzego Waśkowskiego. Karwia.
To miejsce trzeba odwiedzić i poczuć jego wyjątkowy klimat! Bo jak często zdarza się nam bywać w restauracji, w której gości wita sam Szef Kuchni?
Pan Jerzy Waśkowski przywitał nas kieliszeczkiem nalewki z aronii, życząc miłego i smacznego pobytu, a także przedstawił kelnerkę, która miała nas obsługiwać. Dziewczynki poczęstował cukierkami. Nim złożyliśmy zamówienie, pan Jerzy pojawił się raz jeszcze. Przyniósł dopiero co wyjęty z pieca sernik i zaproponował go na deser. Królewski zapach roznosił się po całej piwniczce.
Piwniczkę
odwiedziliśmy nie przez przypadek. Jadaliśmy w niej w lipcu ubiegłego roku
i będziemy do niej wracać przy każdej możliwej okazji. Dania, które przyrządza
pan Jerzy Waśkowski smakują równie pięknie jak wyglądają. Istna uczta dla oczu
i podniebienia.
Karta nie jest zbyt duża, ale wszystkie dania z niej są wyjątkowe i dopieszczone w każdym szczególe. Porcje akuratne. Zjadamy przystawkę, zupę, danie główne i deser.
Krem z pomidorów ozdobiony kleksem śmietany w kształcie klucza wiolinowego smakuje wybornie. Nie byłabym sobą gdybym nie zamówiła łososia. Już sam wpis w karcie brzmi obiecująco: grillowany łosoś podawany z sosem koperkowym, ziemniakami i letnią sałatką z sosem na bazie kaparów. Wierzcie mi –smakuje jeszcze lepiej! A wszystko ozdobione świeżymi kwiatami.
Cóż, słowa nie wyrażą tych smaków.
Czy warto jeździć nad Bałtyk zimą?
Oczywiście, że tak! Przede wszystkim po to, żeby odpocząć, wyciszyć się i spędzić czas z najbliższymi. Uwielbiam w takich wyjazdach to, że nie muszę gotować, prać, sprzątać. Mamy wtedy czas tylko dla siebie. A wszelkie rozrywki to już kwestia indywidualna.