Barbara

Barbara – opowiadanie (część 3).

by Anna
0 comment

Barbara czuła, że się obudziła. Przez zamknięte powieki nie przebijały się smugi światła. Było ciemno, nie wiedziała jednak czy to jeszcze noc, czy już wigilijny poranek. Bała się otworzyć oczy, bała się poruszyć. Bała się też oddychać. Nie chciała przypadkiem obudzić Filipa, który „na kacu” był szczególnie agresywny. Mijały długie minuty, a ona leżała tak bez ruchu, starając się odtworzyć w pamięci wczorajszy wieczór: tajemnicza przesyłka kurierska, pijany mąż i jej własna krew, którą zmywała z kuchennej podłogi.

Barbara zamarła w pościeli. Jedyne nad czym nie panowała to piekący ból, który czuła pomiędzy nosem a górną wargą. To to miejsce, które kiedyś Filip całował bez opamiętania, a ona śmiała się, że zbliżając się do dziurek w nosie narusza jej strefę intymną. Kiedyś – powtarzała niesłyszalnym szeptem. Kiedyś było inaczej, ale też kiedyś będzie lepiej – to słowa, które jak mantra kłębiły się wokół okaleczonych ust Barbary. Słowa te wypowiedziała już tyle set razy, że w nie uwierzyła. Tak samo jak uwierzyła, że nadejdzie jeszcze piękny i dobry czas w ich życiu. Chwytając się tych resztek nadziei Barbara otworzyła oczy. Cicho i bezszelestnie, uważając by ciężkie powieki nie wydały żadnego dźwięku, choć w jej uszach brzmiało to jak skrzypienie drzwi w stuletnim domu.

W sypialni panował znajomy mrok. Mrok o zapachu kilkugodzinnego snu, o wykwintnym smaku dawnych namiętności. Słodki smak, przełamany pikantną nutą najodważniejszych fantazji dwojga ludzi. Mrok, w którym rozbrzmiewało echo ekstazy, uniesienia i szaleństwa.

Barbara wstrzymywała oddech, wpatrywała się w ten mrok, oddychała jego zapachem i nasłuchiwała znajomego oddechu. Nie usłyszała jednak pijackiego podchrapywania, ani obrzydliwego mlaskania. Filipa nie było w łóżku.

Barbara delikatnie dotknęła bolące miejsce. W ustach poczuła znienawidzony smak krwi. Gwałtownym ruchem zsunęła kołdrę, usiadła na łóżku i wytężała słuch. Ale jej uszy słyszały tylko echo niesione przez mrok, które zawodziło: kiedyś, kiedyś, kiedyś…

Godzina 5.46

Basia nastawiła ekspres i w oczekiwaniu na kawę poszła sprawdzić czy pod choinką znalazły się wszystkie prezenty dla chłopców. Zabrała talerzyk z poczęstunkiem dla Mikołaja i przyniosła świeży, krusząc na nim jedynie kawałek pierniczka. Mleko dla Mikołaja wleję do swojej kawy – pomyślała. Pragnęła, aby chłopcy jak najdłużej wierzyli w Świętego.

Godzina 6.03

Kawę piła ostrożnie, zbolałe wargi skarżył się bezgłośnie. Filipa nie było domu.

Godzina 6.10

– Mamoooooo, był Mikołaj! – Antek krzyczał z salonu tak głośno, że prawdopodobnie sąsiedzi powiadomią opiekę społeczną o krzykach dobiegających z ich domu.

– A nie mówiłam? Mikołaj zdąży na czas do każdego dziecka – odpowiedziała Barbara idąc w kierunku synka.

Antek leżał koło choinki i z tym ukochanym błyskiem w oczach podziwiał skarby znajdujące się pod drzewkiem. I chociaż kusiło go, aby zacząć otwierać prezenty, to postanowił poczekać na młodszego brata. Niesamowite – myślała Barbara. Wczoraj wieczorem chłopcom było wyraźnie trudno znaleźć wspólny język. Antek dokuczał Szymkowi i bawił się w złego starszego brata. Tymczasem czeka na niego z odpakowywaniem prezentów. Jak ja kocham ten świąteczny czas

– Mamuś, mogę pierniczki przed śniadaniem? – zapytał Antoś?

– A co powiesz na pierniczki i kakao? – zaproponowała synkowi Basia.

– Ze smerfowymi piankami! – chłopiec odparł z entuzjazmem.

6.30

Śniadaniowa rozpusta Antka nie skończyła się na błękitnych piankach. Chłopiec z zapamiętaniem wylizywał masło orzechowe ze słoika, a pierniczki polewał syropem klonowym. Barbara usiadła na przeciwko syna i obserwowała z jakim apetytem zjada piernikowe śniadanie.

– Mamuś, jak myślisz – Mikołaj czyta listy od wszystkich dzieci?

– Z całą pewnością skarbie – odpowiedziała Basia.

– Mamuś, tych listów musi być strasznie dużo!

– Mikołaj ma do pomocy Panią Mikołajową i elfy.

– Mamuś co ci się stało w buzię? – zapytał poważnie Antek. Widocznie dopiero zauważył co miała na twarzy.

– Nic takiego. Mamusia potknęła się wchodząc po schodach i troszkę się uderzyła – skłamała Barbara.

– Oj mamuś, musisz uważać jak chodzisz – odpowiedział dorośle je synek.

6.56

Antek skończył jeść i nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Poszedł podejrzeć czy pod choinką nic się nie zmieniło. Gdy wrócił do kuchni Barbara zdążyła już posprzątać i przygotować śniadanie dla wszystkich. Czego tu nie było! Piernikowa owsianka, jajecznica na szpinaku, ulubione śledzie codzienne Filipa. Nie zabrakło też chleba, który piekła sama oraz kawy na mleku sojowym. Barbara uwielbiała przygotowywać posiłki, karmić swoich chłopaków, ucztować. Codzienne śniadanie było okazją do smakowitych owsianek, puszystych omletów i wykwintnych past kanapkowych. Wigilijne śniadanie tym bardziej. Kochała celebrować takie chwile.

– Mamuś mogę obudzić już Szymcia? – zapytał Antek wchodząc do kuchni.

– Myślę, że to świetny pomysł! – odpowiedziała Basia rozkładając świąteczną zastawę na stole. Gałązka jemioły i cynamon będą tu pasowały – pomyślała, nieświadomie przygryzła okaleczoną wargę i cichutko zawyła z bólu.

7.04

– Mamooooo! Szymka nie ma nigdzie! – krzyczał zdyszany Antek.

– Co Ty mówisz? – głos Barbary był ledwie słyszalny.

– No nie ma go. Szukałem w całym domu – krzyk Antka zamienił się z płacz.

CDN.

Barbara (część 1 opowiadania) https://kadryzkalendarza.pl/barbara-opowiadanie-na-nowy-rok/

Barbara (część 2 opowiadania) https://kadryzkalendarza.pl/barbara-czesc-2-opowiadanie-na-nowy-rok/

Kadry z kalendarza na Instagramie znajdziesz tu https://www.instagram.com/kadryzkalendarza/?hl=pl

Zapraszam Cię na kolejną część Barbary. Pozdrawiam styczniowo 🙂 Ania

Udostępnij
0 comment
7

You may also like

Leave a Comment