barbara

Barbara – opowiadanie na Nowy Rok

by Anna
0 comment

Barbara rzuciła obklejonym od ciasta wałkiem. Delikatnie. Chociaż miała ochotę coś stłuc i przy okazji wrzeszczeć tak głośno, jak głośno klęła i przeklinała w duchu. Ale opanowała się, przecież nie chciała znów sprzątać kuchni. Wczoraj wieczorem, gdy wszyscy już spali, wyczyściła wszystko na błysk. Zlitowała się nawet nad blachami z piekarnika i składzikiem na środki czystości.

Tak, wszystko lśni – pomyślała i podniosła wałek z podłogi. Spróbuję jeszcze raz, może wystarczy podsypać więcej mąki…

Godzinę później chłopcy z zapamiętaniem dekorowali pierniczki, a Barbara tłumaczyła samej sobie: to nic, że lukrowe linie papilarne Antka są już w całej kuchni. To nic, że zapomniała dodać miodu do pierników. To nic, że dziś wieczorem znów nie położy się wcześniej. Przecież chłopcy mają taką frajdę! Dla nich całe to piernikowe zamieszanie. Ona przecież nie znosi tego korzennego smaku…

Barbara

Barbara usiadła przy kuchennym stole. Patrząc na radosną twórczość swoich dzieci doszła do wniosku, że kolejna kawa dobrze jej zrobi. Miała ograniczyć picie tego napoju, ale na zmiany przyjdzie czas po nowym roku.

Nowy rok – nowa ja! – przemknęło jej przez myśl i wstała by nastawić ekspres.

Antek i Szymek

Mamo, mamo! Antek zabrał mi zielony lukier i powiedział, że nie odda. Mamooooo! – Szymek piszczał ze łzami w oczach, a starszy brat udawał, że nic się nie stało. Barbara podeszła do chłopców, spojrzała w ich kierunku pustym wzrokiem i wyszła z kuchni. Nie miała siły, nie miała ochoty tłumaczyć po raz enty tego dnia, że trzeba się dzielić, że Szymek jest mały, a Antek powinien opiekować się młodszym bratem, a nie doprowadzać go do łez. Niech Filip idzie. Ruszy wreszcie tyłek sprzed konsoli. To są też jego dzieci, które tak samo potrzebują rad matki, jak i dobrego przykładu ojca.

Filip

Barbara weszła do salonu i bez chwili namysłu podeszła do listwy przedłużacza i nacisnęła czerwony guzik. Ekran telewizora zgasł. W pokoju zapanował półmrok, przez który przebijały się zimne świetliki ledowych lampek na choince. Nastała cisza, nawet Szaranowicz zmilkł. Wściekły Filip rzucił w jej kierunku pustym kubkiem po kawie i wycedził przez zęby:

– Jesteś chora!

Barbara uklęknęła na podłodze i zbierając kawałki ulubionego świątecznego kubka Filipa powiedziała spokojnie:

– Idź do chłopaków. Antek znów pokazuje Szymkowi kto tu rządzi.

Udała, że nie słyszała co powiedział mąż. Nie chciała kolejnej awantury na dzień przed Wigilią…

Po chwili z kuchni było słychać śmiechy i radosną rozmowę. Baśka wróciła myślami do kolejnej kawy, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Kurier! – pomyślała i pospiesznie zarzuciła kurtkę na ramiona wychodząc na zewnątrz. Nim zdążyła dojść do bramy samochód odjechał z piskiem opon.

Cholerne firmy kurierskie! – klęła pod nosem. Rozumiem, że przed świętami mają nawał roboty, ale przerzucanie paczek przez ogrodzenie to już przesada. Barbara obiecała sobie, że napisze skargę na tych doręczycieli. Tak nie może być! – myślała wściekła.

Przesyłka

Na najbrzydszym grudniowym trawniku, który błagał o centymetr białego puchu, leżało niepozorne pudełko. Barbara chwyciła zawiniątko i przyglądając się paczce ruszyła w kierunku domu. Próżno szukała nadawcy. Na szarym papierze ktoś kaligraficznym pismem zaadresował przesyłkę: Barbara i Filip Poniatowscy, ulica Brzydka 45.

Baśka uwielbiała tak starannie zapakowane paczki. Ktoś zadał sobie odrobinę zachodu: szary papier przewiązany jutowym sznurkiem, do tego plaster suszonej pomarańczy, cynamon i pachnąca świerkowa gałązka. Dziwne – pomyślała – to wygląda jak prezent.

Z kuchni w dalszym ciągu dobiegały wesołe pokrzyki. Barbara delikatnie odwiązała sznurek, zdjęła papier. W środku była książka „Święta dzieci z dachów”. Książka, której nie zamawiała. Ba! Nawet jej nie zna. Dziwne – pomyślała kolejny raz, otwierając na stronę tytułową.

W tym momencie jej oczom ukazał się kosmyk włosów. Platynowych, anielskich włosów, które włożone były między strony książki niczym zakładka.

Barbara poznałaby te włosy na końcu świata: ten kolor, zapach… Szymek! – przestraszyła się swoich myśli i pobiegła w stronę kuchni.

Cdn.

Czytamy się w przyszłym roku 😉

Pozdrawiam z tym dziwnym uczuciem, które towarzyszy wielu z nas w przedostatni dzień roku.

Ania

PS.

Udostępnij
0 comment
9

You may also like

Leave a Comment