barbara

Barbara (część 2). Opowiadanie na Nowy Rok.

by Anna
0 comment

Barbara stanęła w progu kuchni i patrzyła. Próbowała na chłodno, bez emocji, ocenić sytuację – Filip siedział z chłopcami przy stole i dawał upust swoim artystycznym fantazjom. Udekorowane pierniczki zapełniały paterę. Antek, nieco obrażony na tatę, wyjadał resztki lukru z rondelka a Szymek zjadał Bóg jeden wie, którego dziś pierniczka. Barbara instynktownie przycisnęła mocno do piersi książkę. Cóż to znaczy – myślała – co to ma być? Wzięła głęboki oddech, odłożyła „Święta dzieci z dachów” na bok i weszła spokojnie do kuchni.

– Słyszałem dzwonek, kto to był? – zapytał Filip.

– Kurier – rzuciła zdawkową odpowiedź Basia i usiadła koło Szymka.

– Szymuś, który to dziś pierniczek? Rozboli Cię brzuszek – mówiła do syna, starając się opanować drżenie głosu.

– Ostatni! – wykrzyknął radośnie mały inteligent.

Barbara zmierzwiła czuprynę chłopca i pocałowała go w czoło. Po chwili znów zaczęła dotykać główkę synka, niby bawiąc się jego włoskami, oglądała je pasmo po paśmie i szukała… To bez sensu. Takie irracjonalne rzeczy się nie dzieją – mówiła sobie w duchu, starając się uspokoić oszalałe serce. Niczego nie znalazła. Kędziorki Szymka otulały jego śliczną buźkę. No, może lukru na nich nie brakowało, ale kąpiel załatwi sprawę.

Barbara postanowiła, że nie powie o niczym Filipowi. Bo niby po co? Woli oszczędzić sobie kolejnej kłótni, kolejnego zbitego kubka, kolejnego złamanego żebra… Nie będzie dawała mężowi powodów, a historia z dziwną przesyłką byłaby jedynie kolejnym argumentem do zrobienia z niej wariatki. Przecież jutro Wigilia.

– Nie powiem – powiedziała nieświadomie na głos.

– Czego nie powiesz? – Filip zmierzył ją lodowatym wzrokiem.

– Chłopcy! wystarczy na dziś. Teraz przygotujemy poczęstunek dla Świętego Mikołaja. Myślę, że pierniczki i szklanka mleka pod choinką bardzo go ucieszą. Będzie miał siłę by dostarczyć prezenty dla dzieci na całym świecie.

– Mamusiu, a może zrobimy mu kanapki? – zaproponował rezolutnie Antek.

– Doskonały pomysł – odpowiedziała synkowi Barbara i wysłała chłopców do łazienki, a sama wzięła się za sprzątanie kuchennego stołu. Filip ani myślał żeby się ruszyć i pomóc żonie. Wyciągnął nogi na krześle i skrolował ekran telefonu, co jakiś czas mierząc ją chłodnym spojrzeniem.

Zrobić kolację, wykąpać chłopców, przeczytać bajki, położyć ich spać, spakować prezenty, włączyć pranie, rozpuścić czekoladę do polania sernika, upiec pieczeń, zmienić pościel w sypialni, umyć podłogi – Barbara wyliczała w myślach co musi jeszcze zrobić tego wieczoru. Gdybym umiała odpuszczać, tak jak Ania … I obiecywała sobie kolejny raz, że w przyszłym roku wyjadą na święta w góry i o nic nie będzie musiała się martwić.

– Cyściutkie – Szymek wbiegł do kuchni i pełen dumy pokazał czyste rączki.

– Zuch chłopak! – odparła Barbara – Niedługo będzie kolacja. Do tego czasu idź pobaw się z Antkiem.

– Nie chcę! On mówi na mnie beksa – odpowiedział chłopczyk.

Barbara i Filip wymienili spojrzenia, po czym Filip wstał i najzwyczajniej w świecie oznajmił:

– Wychodzę.

– Jak to wychodzisz? Dokąd? O tej porze? – zapytała zaskoczona Barbara.

– Co jak to? Umówiłem się z Bartkiem na squasha. Zresztą nie muszę Ci się tłumaczyć – odpowiedział Filip.

Resztę wieczoru Barbara spędziła sama z chłopcami. Kolacja, kąpiel, wieczorne rytuały przed snem. Codzienna rutyna dawał im poczucie bezpieczeństwa. Dla niej – pozornej stabilizacji i normalności. Pozory – pomyślała – jak długo mam udawać, że wszystko jest w porządku?

Barbara oszukiwała wszystkich dookoła, ale przede wszystkim oszukiwała samą siebie. Chciała wierzyć w to, że jeszcze będzie jak dawniej, jeszcze będzie dobrze. Święta Bożego Narodzenia dawały taką iskierkę nadziei.

Rozmyślania Basi przerwał jakiś hałas w przedpokoju. Nastawiła piekarnik, w którym czekała na upieczenie ulubiona pieczeń jej męża. Męża, który właśnie zataczając się pijackim krokiem wkroczył do kuchni. Squash -pomyślała i najdelikatniej jak tylko potrafiła zapytała:

– Napijesz się herbaty? Przygotuję Twoją ulubioną – z imbirem i …

Basia nie dokończyła zdania. Silny cios męża powalił ją gdzieś miedzy piekarnikiem a kuchennym stołem.

Cdn.

Dziękuję za lekturę 🙂 Jeżeli chcesz poznać dalszą część historii – zapraszam Cię za kilka dni.

Pierwszą część opowiadania Barbara przeczytasz tu https://kadryzkalendarza.pl/barbara-opowiadanie-na-nowy-rok/

Zapraszam na mój profil na Instagramie https://www.instagram.com/kadryzkalendarza/?hl=pl

oraz na Facebooku https://www.facebook.com/kadryzkalendarza/?modal=admin_todo_tour

Serdeczności! Ania

Udostępnij
0 comment
5

You may also like

Leave a Comment