Bocian
Widziałam dziś bociana. Pierwszy raz w tym roku. Nie leciał. Nie kroczył dumnie po łące. Nawet nie dreptał w miejscu. Stał. Stał i ani myślał drgnąć! Czy to znaczy, że cały rok będę tkwić w miejscu? Marazm, stagnacja, etc.? Czy mądrości i wierzenia ludowe aż tak się sprawdzają?
Nie zamierzam sobie na to pozwolić. Lubię bociany, ale niech już one lepiej lecą ludziom dzieci przynosić, a w moje życie nich nie ingerują.
Powód 1
Zawsze chciałam, zawsze marzyłam by móc pisać blog. Od kilku lat pojawiała mi się w głowie ta myśl, ale zawsze coś, zawsze ktoś. Brak odwagi, brak umiejętności stricte technicznych, brak czasu. To nie pomagało.
Jednak czas się znalazł, a cała reszta przychodzi stopniowo. Wiecie co dało mi takiego kopa? Drugie dziecko. Jowita, którą urodziłam mając 35 lat, po ponad 10 latach po pierwszej córce – Tusi.
Ta mała istotka, która jest bardzo wrażliwym i wymagającym dzieckiem, daje mi ogromną motywację. Zabiera siły, ale i je daje.
Ten mały człowieczek, wpatrzony w matkę jak w obrazek, który ufa i wierzy bezwarunkowy. Aż chce się wykrzyczeć MAM TĘ MOC!
Powód 2
To pobudki jeszcze bardziej egoistyczne niż w pierwszym powodzie. Uważam, że pisanie/prowadzenie bloga to nieustanna praca nad sobą:
- Systematyczność. To świetna cecha, bardzo ułatwia i usprawnia życie. Ostatnio trochę na bakier z nią u mnie, dlatego popracujemy sobie.
- Samokontrola. Nieodzowna przy systematyczności.
- Konsekwencja. Ale tam gdzie trzeba.
- Kreatywność. Czy można jej się nauczyć?
- Rozwijanie pasji.
- Może wreszcie jakiś kurs fotografii.
Powód 3
Chcę pisać o rzeczach, które są bliskie Tobie mamo, tato, może ciociu, babciu. Mamy tyle wspólnego mimo, że się nie znamy.
- Być może też jesteś nauczycielką.
- Masz dwie córki? Jedną? Syna? Aaaaa trójkę, w tym niesforne bliźnięta. Nadal mamy mnóstwo wspólnego.
- Wiem, że lubisz czasem zjeść po kryjomu ciastko, ewentualnie kilogram (!), bo przecież wszyscy wiedzą, że jesteś na diecie.
- Ja też lubię pić ciepłą kawę.
- Tato – też miewasz wyrzuty sumienia, że w niedzielę spałeś „do bólu”?
- Byłaś na zakupach dwie godziny, bo miałaś z kim zostawić dzieci? Nie Ty jedyna!
- Wytarłaś podłogę w łazience ręcznikiem? Zdarza się!
- Ostatnio nie miałaś nawet siły zrobić śniadania …
- Kiedy ostatni raz zrobiłeś swojej kobiecie kawę?
- Ja też jestem rozwiedziona. I co z tego?
- Masz niezliczoną ilość książek, kupujesz nałogowo … Tylko kiedy my je przeczytamy?
- Tak, mi też zdarza się paść na ryj o 21 (@powidoki <3)
- Uwielbiam jeździć, zwiedzać, podróżować, ale … aaa więc Ty też masz ograniczony budżet.
- W ubiegłym tygodniu płakałyśmy do poduszki tego samego dnia…
- Moje dziecko też śpi przy piersi.
Widzisz? Mogę wymieniać tak bez końca. Nie znamy się, a jesteśmy sobie tak bardzo bliskie/bliscy. Dlatego Jesteś jednym z powodów, dla których zaczęłam prowadzić blog.
W marcu jak w garncu. Nie tylko w pogodzie.
Katar nie leczony trwa tydzień, leczony 7 dni. Albo odwrotnie. Nieistotne. Jowita z gilem do pasa od połowy marca. Tusia też jakieś epizody chorobowe miała.
A. po 12-13 godzin w pracy. Zaczyna się sezon, więc będzie wracał jeszcze później. I tak do jesieni. Zimą chociaż kąpał małą. Teraz jak dobrze pójdzie to zobaczą się rano, przed wyjściem do pracy. Smutne, smutno strasznie i przykro do kwadratu.
Podsumowanie marca
To był dobry miesiąc. Chyba najlepszy w tym krótkim roku.
Wydarzenie miesiąca: Zostałam blogerką, przez małe b, ale jednak!
Książka miesiąca: Prawo w oświacie (awans, awans, awans).
Piosenka miesiąca: Kortez Hej Wy.
Danie miesiąca: kanapeczki z żółtym serem (wg J.), sałatka z kaszy kuskus i wędzonego łososia (wg T.), wszystko, co nie jest kanapką (wg A.), owsianka na 4 sposoby (wg mnie).
Kwietniu, bądź kwietny, kwiecisty i kwieciem usłany! Pięknego wieczoru Kochani!
1 comment
Strasznie podoba mi się podsumowanie miesiąca 🙂 już teraz wiem, że będę miała co czytać do poduszki prócz tych zalegających książek z biblioteki